Prezent na Mikołajki

Prezent na Mikołajki

Mikołajki już jutro , a szajba przedmikołajkowa trwa dość intensywnie z dobre dwa tygodnie. ''Matko co kupić?!, Nie obrazi się za tylko to? Co dokupić by nie było za tanio?''

Źródło obrazka: (https://rdk.rzeszow.pl/6-grudnia-2017-r-spotkanie-ze-swietym-mikolajem/

Właśnie ''za tanio'' to hasło klucz. Ludzie zapomnieli o co chodzi w tym dniu. Teraz nie chodzi o to by sprawić komuś radość jakimś miłym prezentem, ale o to by był on modny i nietani. Bo to trochę głupie jak zrobię prezent za 50 zł nie? To tak jakbym go/jej nie kochała, bo przecież on/a zasługuje na coś super. Jak dasz w prezencie czapkę lub inną pierdołę z np Pepco, to nawet jeśli wiemy że ona podoba się obdarowywanej osobie, to jakoś tak tanio wieje nie? Do tego nie będzie mogła jej wrzucić czegoś na Insta bo czym tu się chwalić...

Przyznam że mój najbardziej zajebisty prezent który dostałam od męża kosztował.....ok 20 zł( łącznie ze słodyczami ). Czy poczułam się z tego powodu niekochana? Nie. Nie rozumiem jak inni myślą że kupią kogoś drogim prezentem. Ja jeśli kogoś nie lubię to nawet dom jako prezent na Mikołajki, nie sprawiłby, że lubię tą osobę. 

* Oczywiście nie jestem przeciwnikiem drogich prezentów. Jestem jedynie przeciwna ''próby kupienia '' osoby drogim prezentem, bo taka osoba w moich oczach od razu jest śmiesznym desperatem.

A wy co uważacie o kupowaniu w stylu  ''nie dam bo za tanie, tak nie wypada''? Podzielcie się w komentarzach 😉
Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

No i chyba jednak będziemy mieć w tym roku zimę. Za oknem coraz bardziej nieprzyjaźnie, nawet coraz częściej nie wieje a ''pizga złem''. Nie wiem jak wy ale ja nie mogę się doczekać zimy. To trochę śmieszne w moim przypadku, bo wolę żeby było mi gorąco niż zimno, jednak ten klimat gdy jest biało to jest coś. Ale dziś nie o zimie ale o mocy kiecy będzie 😜

Rys własny

Ostatnio przeczytałam wpis na blogu Ani , a dokładnie wpis że,, życie jest za krótkie na bawełniane gacie który wzięłam sobie do serca. Bo czy tak nie jest że to ubrania są dla nas a nie my dla ubrań? Podchodząc do jakiegoś ubrania, że a nie to na niedziele, na zakupy się nie nadaje, jest bez sensu no nie? Bo faktycznie jest tak,że mając na sobie cokolwiek, wyglądając byle jak , tak się czujemy. Kilka miesięcy temu zaczęłam dość często chodzić w sukienkach. W sumie zaczęło się to już w ciąży, bo to było najłatwiejsze do ubrania. Teraz bardzo rzadko chodzę w spodniach. I wiecie co? Powiem wam że sukienki (ale też spódnice) mają moc. Nie potrafię określić dlaczego ale mając je na sobie mam +100 do pewności siebie. Wtedy nie tylko jakoś tak czuję się inaczej psychicznie, ale nawet mój sposób chodzenia jest inny....serio 😜

Podrzucam piosenke, która choć nie do końca na temat, ale bohaterka jest pewna siebie i o to właśnie chodzi 😜






A wy nosicie sukienki, spódnice? Jak się w nich czujecie? 😉



Dwumiesięczny kalendarz, muszkieterki..czyli kilka słów o październiku

Dwumiesięczny kalendarz, muszkieterki..czyli kilka słów o październiku

Dawno mnie tu nie było, bo jakoś tak nie było kiedy a dzień uciekał za dniem. Może to wina tego że szukałam niewiadomo jakiego tematu i nie chciałam przynudzać...Do tego jesień jak to jesień rządzi się własnymi prawami i czasami lubi wpływać na nastrój. Mimo to znajdzie się kilka fajnych rzeczy z października



Ostatnio jestem jakaś taka nieogarnięta, zgubiłam tez kalendarz a ja gdy nie zapisze to nie pamiętam. Oczywiście myślałam że jakoś przetrwam te dwa miesiące ale jednak się nie dało no i... zrobiłam sobie nowy. Może według innych jest niewarty pokazania wszystkim i małoinstagramowy ale mi się podoba 😀




Jestem też z siebie dumna bo nie byłam na promocji w Rossmannie z powodu wielkich przecen ponieważ..... Nie ma tam kosmetyków których używam  No może jest jeden, ale by było - 55% trzeba było trzy wiec bez sensu kupować coś jeszcze tylko po to żeby mieć tańszy tusz. Przyznam że dobry mają chwyt by ludzie więcej kupili 😜

Oszczędzając na zdroworozsądkowym myśleniu, wywaliłam pieniądze na piękne długie muszkieterki które nareszcie nie odstają... Co to znaczy kupić kozaki zrozumie tylko ten co ma chude nogi 😂 I tak oto miałam mieć nowe ciepłe kozaki, a mam nowe piękne muszkieterki w których zimą zesram się lodem. 😂

Znalazłam też super piosenkę i słucham jej bez opamiętania .






Ogólnie staram się cieszyć pierdołami. Póki co słabo mi to wychodzi, ale przynajmniej próbuje 😉
Na dzisiaj to tyle, trzymajcie się ciepło 😚




Dziecko butelkowe

Dziecko butelkowe

Już wszystko wiesz, w tym jesteś stuprocentowo pewna że dziecko będzie na butelce, ale czy jesteś przygotowana na to psychicznie? Każdemu wydaje się ze butelka ułatwi nam życie, nie będzie też wcześniejszego koszmaru pt. ,,jesteś chodzącą butelką i smoczkiem'', nie wie jednak że stanie się kimś złym w oczach społeczeństwa. 
Źródło zdjęcia( https://www.mjakmama24.pl/niemowle/dieta-niemowlaka/jak-prawidlowo-przygotowac-mleko-modyfikowane-karmienie-niemowlaka-butelka,556_9002.html)

No więc wszystko zacznie się w szpitalu, gdzie wybierasz czy chcesz karmić naturalnie czy sztucznie. Jak przychodzisz na oddział i wypełniasz plan porodu to wszystko jest piękne, każdy chodzi, uśmiecha się i mówi że będzie jak Ty chcesz. Niestety, gdy przychodzi co do czego, wszyscy zaczynają Cię traktować jako kogoś gorszego, będzie jedynie 2-3 osoby które zaakceptują Twój wybór. 

Ale szpital to jeszcze nic. Przychodzi czas gdy wychodzisz. Nagle wszyscy roszczą sobie prawa do tego żeby krytykować Cię bez względu na to jak blisko jesteście. Ja np. zostałam nazwana ''zasraną , wygodną matką'' przez daleką sąsiadkę z którą jestem jedynie na ''dzień dobry''... Co oprócz obrażania? Traktowanie przedmiotowe, jak np zaproponowanie mężowi (przy was), żeby was namówił na karmienie w zamian za pierścionek. Śmieszne nie? No powiem że nie bardzo. Ja osobiście poczułam się dziwnie.... Kto był taki mądry? Pani doktor, osoba która powinna zrozumieć a nie palnąć coś tak durnego.
Czy mnie to ruszyło? Nie. Bo wiecie co ? Trzeba mieć twardą dupę. Dupę o którą się wszystko odbije, nie wpływając na nas. Inni mogą rzucać w nas pomidorami, a my powinnyśmy iść dalej z podniesioną głową, ponieważ to nasze życie i nasz wybór. 

Na dziś to tyle. Pamiętajcie, by zawsze być wiernym swoim postanowieniom. Uszczęśliwiając świat, możemy sprawić że sami będziemy nieszczęśliwi. A nieszczęśliwy rodzic to nieszczęśliwe dziecko. Dlatego wybierajcie co dla was jest najważniejsze.

*Tekst ten nie powstał by zachęcać do karmienia mlekiem modyfikowanym. Mleko matki jest najbardziej wartościowym pokarmem, dlatego warto spróbować karmić naturalnie. 
Docenić życie #1

Docenić życie #1


Bardzo często narzekamy, a ja głównie..Rzadko kiedy możecie usłyszeć ''ja to mam fajnie'', raczej wymieniam rzeczy które sprawiają że mam pod górkę. Patrzyłam na siebie pod kątem moich znajomych, dlatego też widziałam rzeczy i możliwości które mają oni, a ja nie. Zazdrościłam im tego że mogą zachowywać się jeszcze nieodpowiedzialnie, nie muszą martwić się o jutro, bo w razie czego i tak są na utrzymaniu rodziców oraz że największym problemem może być ''nie mam się w co ubrać jutro''.

To trwa już ponad dwa lata, ponad 730 dni wiecznego niezadowolenia... To zmienia człowieka w mendę. Tak w mendę. Stajesz się wredną osóbką, kochającą robić na złość, którą denerwują wszyscy a w szczególności Ci co mają niby ''łatwo''. 

Jednak w końcu powiedziałam ''DOSYĆ''. Staram się mniej narzekać i wiecie co? Przestałam mieć tematy do rozmów. Wyszło na to, że ja naprawdę głównie narzekałam. Dziwię się że ktokolwiek do mnie pisał. Potrafiłam znaleźć mnóstwo minusów, natomiast plusy w swoim życiu były jak tęcza po burzy czyli raz na jakiś czas. Do tego znów stałam się niepewna, tak bardzo, że wstyd mi na podwórku zrobić zdjęcie czegoś co w danej chwili mi się podoba, bo boję się że ktoś mnie wyśmieje. Głupie nie?...nawet bardzo.. Nawet nie wiecie ile razy oglądnęłam się zanim zrobiłam to zdjęcie



Post udostępniony przez Paulina (@morelowan)


Docenić życie będzie teraz cyklem postów, które będą moją osobistą walką sama ze sobą. Mam nadzieję, że mi się uda pokonać głupie urojenia, podejrzenia i słabości, oraz to że stanę się osobą za jaką mnie większość ma i skończę z udawaniem w życiu.

P.S. Dziś trochę dennie, ale musiałam to z siebie w końcu wyrzucić 😉

Smutna prawda o studiach

Smutna prawda o studiach



Jak zniszczyć sobie życie? Ot bardzo prosto, wystarczy podchodzić do niego olewająco. Proste nie? A wiecie jak jest fajnie na początku? Gorzej gdy po pewnym czasie obudzisz się już nie z ręką w nocniku ale po uszy w gównie. Wtedy przychodzi kryzys, za który wszyscy są winni, ale nie Ty. Bo jak Ty możesz być winna, że nie masz na jakiś temat bladego pojęcia. To wszystko to wina wykładowców i uczelni. No bo po co pozwalają ściągać, przecież wiedzą że robią Ci krzywdę. No wiedzą, nawet ich to pewnie bawi jak studenci ściągają. A wiecie dlaczego oni mają to gdzieś? Bo oni mają już pracę, wiedzę, a studenciaki nie. Tylko studenciaki tak na to nie patrzą, bo nic się nie ucząc zdają większość egzaminów, ba nawet na 5! A jak się trafi jakiś wymagający profesor to olaboga jaki on nie dobry, taki złamas, kawał ch...i w ogóle na stos z nim. Nie ma co robić w domu, nikt go nie lubi, wiec wymyśla coraz to trudniejsze egzaminy, które rozdaje z głupim uśmieszkiem już wyobrażając sobie ile osób przyjdzie na poprawkę, warunek a potem na awans, a przy odrobinie szczęścia może dzięki niemu ktoś wyleci z uczelni...

Dlaczego w ogóle o tym piszę? 

Bo właśnie ja jestem w takiej sytuacji. W pierwszym semestrze byłam ambitna, uczyłam się na każdy egzamin, starałam się pisać jak najlepsze prace projektowe, ale jakoś tak wyżej niż 4 nie miałam z egzaminów, 5 zdarzała się jedna. Za to osoby które się nie uczyły, miały mnóstwo 4 i 5, 3 dostawały jak ściągę mieli zbyt krótką.  No to po co ja się będę starać? Od następnego semestru moje przygotowania do egzaminu coraz mniej miały wspólnego z nauką, a coraz więcej ze zrzynaniem. Wtedy byłam taka dumna z tego, bo jestem taka sprytna i w ogóle. Ale wiecie co? Nie czułam satysfakcji. Doszło do tego że średnią z 3,55 w pierwszym semestrze  wyciągałam na 4,17-4,5, mimo to nie cieszyło mnie to. Wiedziałam że jakbym nie używała ''pomocy naukowych'' , to nie było by tak cacy. Ale to było takie ''wiem ale nic z tym nie zrobię''. Teraz przyszedł czas praktyk, szpital jak to szpital, to co tam robiłam miało tyle wspólnego z moimi studiami co kot z aportowaniem, ale przyszły praktyki w poradni. Wiecie co? Nigdy nie wstydziłam się tak jak tam. Niby moja opiekunka mówiła że to nie moja wina, tylko wina mojej uczelni, bo mam mnóstwo dziwnych zapychaczy jak przedmiot o wynalazkach, a przedmiotów typowo zawodowych jak na lekarstwo. Ale ja wiedziałam swoje. Wiedziałam że niektóre rzeczy były. W bardzo okrojonej formie ale były. Na pytanie o dwie choroby, jak powstają opowiedziałam tylko o jednej. Tamtej drugiej nie było na zajęciach, ale pisałam o niej pracę projektową, ale ta była napisana na ''odwal się'' więc nic już na ten temat nie pamiętałam.



Czy da się coś z tym zrobić?

Oczywiście że się da. Ja jak tylko skończę praktyki i zacznę prawdziwe wakacje, to wyjmę notatki z zawodowych przedmiotów i nadrobię zaległości. Innego wyjścia nie ma. Nie chcę już drugi raz wstydzić się tak bardzo jak wtedy.

P.S. Piszę o tym nie po to by się pożalić, jak mi jest źle, ale piszę to by ostrzec wszystkich którzy zaczynają studia od października oraz po to by przestrzec tych co podchodzą tak jak ja podchodziłam do tematu sesja.

A wy? Zdaliście sobie kiedyś sprawę, że nic co łatwo przyszło nic nam nie da? Podzielcie się w komentarzach 😉
Zombie być

Zombie być


Słysząc nieraz od dziadków, że dziś wszyscy tylko gapią się w telefony, bawiło mnie to. Uważałam ,że może i faktycznie niektórzy mają z tym problem, ale to na pewno tylko mały procent. A już na pewno nie uważałam że ten problem może dotyczyć mnie. No bo do czego używam smartfona? Do komunikowania się i czasami pooglądania jakiś pierdół. Tylko to czasami okazało się zajmuje mi jednak bardzo dużo czasu. Po sprawdzeniu wyszło mi nawet 3 godziny dziennie! Wiecie ile to jest?! To 1/4 dnia gapienia się w ekran telefonu! Ile można zrobić w tym czasie! 



Kiedy to do mnie doszło?
Siedziałam z dzieckiem w przychodni i obserwowałam ludzi. 99% rodziców z dziećmi siedzi z telefonem. Tu nie czepiam się włączenia bajki dziecku by to spokojnie czekało na swoją kolej ,sama mojemu muszę odpalić ''Smoka Edzia'' , bo on jest z tych co nie ma czasu i zaraz wychodzi, nie ważne czy ze mną czy nie byleby sobie iść z tego nudnego pomieszczenia. Bardziej rzuciło mi się w oczy dwie matki z dziećmi na ok 12 lat. Instagram i Facebook rządził, niby przyszły razem a jednak każda była w swoim świecie. 

Niestety prawda jest taka , że nie potrafimy spędzać ze sobą czasu..

No co nie jest tak? Kiedy ostatnio byłeś/byłaś u znajomych lub ci byli u Ciebie i nikt z was nie wyjął komórki by wejść na Facebooka? Albo po 5 minutach nie zaczął nagrywać relacji bo ''heloł jestem taki fajny, zobaczcie jak ludzie mnie kochają, jak potrafimy się bawić''?
No właśnie...
Teraz zabrzmię jak stara babka ale tęsknie za czasami dzieciństwa, gdy nikt nie miał telefonu, albo go miał ale jak szedł do znajomych to służył on tylko do tego by zadzwonić po mamę by ta nas od nich odebrała. Jakoś wtedy potrafiliśmy ze sobą rozmawiać , bawić się, a nagle gdy dostaliśmy telefon + dostęp do Internetu- odwaliło nam. Nagle ważne stały się memy, filmiki na Youtube, zdjęcia na Instagrama i oczywiście to ile osób nas na nim obserwuje i daje serduszka...
Trochę to żałosne, no nie?

Bardzo fajnie problem ten pokazuje ta kampania, jest tak celna, że już bardziej się nie da. Może i jest śmieszna ale jak zastanowimy się nad tym głębiej to wcale nie jest śmieszne. Zresztą zobaczcie sami.




A wy co uważacie? Ten film to przesada, czy może jednak faktycznie pokazuje ogłupienie dzisiejszej społeczności?  Podzielcie się opiniami w komentarzach.
Na dzisiaj to tyle, trzymajcie się 😙

Kwiatki, książki, malowanie..

Kwiatki, książki, malowanie..

Patrząc X lat do tyłu zawsze chciałam projektować ogrody. W sumie chciałam to mało powiedziane, ja miałam hopla na ich punkcie. To jak zwykłe kwiatki bądź krzaczki odpowiednio do siebie dobrane, przeobrażały zwykły kąt w bajkowy ogród, było dla mnie niesamowite. Jednak lata mijały, a ja wylądowałam najpierw w liceum o profilu policyjnym, a następnie na studiach dietetycznych. Muszę przyznać że te dwie rzeczy też mnie kręciły,niestety do policji się nie nadaję (wiem że to zbyt dużo dla mojej psychiki) a co do dietetyki to chyba zraziła mnie moja uczelnia. Przyznam,że inaczej wyobrażałam sobie te studia. Dodam że wydają mi się mało kreatywne. A ja muszę mieć ciągłe zmiany, móc się wyrazić w jakiś sposób, dlatego też na tych wakacjach zamierzam wrócić do moich starych zajęć które pochłaniały mnie bez reszty. Kiedyś kochałam rysować, projektować oraz pisać. Nie tylko wiersze, zaczęłam pisać książki. Oczywiście ani jednej ani drugiej nie skończyłam i dlatego może warto do nich wrócić.

Potrzebuje tylko własnego kąta w którym mogłabym spędzać wolne chwile, ponieważ jestem typem który nie lubi jak mu sie patrzy na ręce. Myślę że za niedługo pochwalę się nim bo to siedzenie na widoku coraz bardziej mnie irytuje 😜 W sumie to jestem jak ta trawka, nie robię tak jak wszyscy tylko muszę być inna i mieć swoje wybrane miejsce. 😀



Na blogu ''Jest rudo'' jest fajne wyzwanie, w którym biorę udział, jeśli wam sie nudzi to gorąco polecam, nic tak nie rozwija kreatywności jak zdjęcie pod hasło, bo zrobić fotkę i ja opisać to banał ale mieć narzucone hasełko to już coś 

Na koniec rzucam kilka fotek kwiatków, bo to o nich przecież dzisiaj było. 
Do zobaczenia niedługo 😚






Nabożni

Nabożni


,,Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?''
Jan Kochanowski, Fraszki, Księgi pierwsze,Na nabożną




Zaczęło się nietypowo ale dziś chcę się podzielić czymś co mnie razi, a ta fraszka świetnie oddaje problem. Jak wszyscy wiemy, w ostatnim tygodniu wypadało Boże Ciało. W tym dniu odbywają się procesje ulicami miast,wsi i właśnie to o tych procesjach dziś będzie.

Przyznaję szczerze, do wzoru typowego katolika mi bardzo daleko, ale przed tym świętem stało się coś co niezwykle mnie zniesmaczyło i pokazało że jednak nie jestem taka wredna jakby się wydawało. Otóż w mojej miejscowości procesja miała odbywać się ciut innym szlakiem niż zazwyczaj, co stało się powodem ogólnej sraczki i kłótni sąsiedzkich. Pojawiły się problemy typu ''nieskończone ogrodzenie u sąsiada'',  ''dlaczego on nie wywiezie gnoju, niech go choć obłoży pustakami lub przykryje plandeką '', nie chce się dołożyć do dekoracji'' (nie chciał bo chodzi do innego kościoła) i teraz gwóźdź programu - pewna pani gwizdnęła ołtarz, który miał stać u sąsiada ale ona chciała u siebie.  Oczywiście z tego ostatniego wynikła kłótnia, która z prędkością światła doszła do całej wioski.

Teraz tą całą sytuację odnieśmy do wiary teoretycznie cechującą się miłością nie tylko do Boga ale i do bliźniego. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że cała ulica robiła wszystko co w ich mocy by wszystkim uczestnikom procesji opadły nie tylko szczęki ale i gacie na widok ogólnego ładu na podwórkach, przesadzonych dekoracji. Na pewno miało to też wpłynąć na ich świętość, bo skoro tak się starali to są wzorowi. Co do samej procesji to się nie wypowiem, ponieważ po prostu pojechałam do innego kościoła by nie brać udziału w tym cyrku,bo inaczej nazwać się tego nie da. Choć jedno wiem na pewno- był wielki szum, bieganina, upominanie jednych przez drugich co skończyło się niepotrzebnymi kłótniami oraz możliwe że niektórzy zrazili się do sąsiadów na bardzo długo... Pytam po co to wszystko? Czy było to faktycznie warte? Najśmieszniejsze, że najbardziej jadowici byli Ci , którzy pierwsi lecą do kościoła i uważają się za najbardziej ''naj''. 

Przez takie zachowanie nie dziwię się że ludzie odchodzą  z kościoła. Sama zaczęłam do niego rzadziej chodzić jak zwróciłam uwagę na to o co w nim teraz chodzi. Przypominają mi się słowa mojego taty który powiedział 

''choćby to był największy alkoholik w całej wsi, lał rodzinę, to jak chodzi do kościoła i do spowiedzi to ludzie powiedzą że jest przykładnym katolikiem''

Kiedyś mnie to stwierdzenie śmieszyło ale dziś uważam- to jest po prostu smutne. Najbardziej zagorzali i aktywni w kościele, nie widzą co jest w Piśmie Świętym oprócz tego co im ksiądz w niedzielę bądź w tygodniu przeczyta. W sumie to nawet jak przeczyta to pokiwają głowami, że mądrze, że pięknie a potem pójdą i wbiją nóż w plecy sąsiada. 
Dlatego też ja nikogo nigdy nie postrzegałam przez pryzmat kościoła. Nie jest ważne dla mnie czy ktoś chodzi, czy nie chodzi, bo dla mnie najważniejsze jest to jakim jest człowiekiem.

Miałam sie uczyć ale tak mi to w głowie siedzi, że musiałam się tym z wami podzielić.
A wy co myślicie na ten temat? Piszcie w komentarzach.


 
Podsumowanie wyzwania

Podsumowanie wyzwania



Jak ten czas szybko leci, szczególnie gdy gonią terminy z egzaminami, projektami.... Przez to przyznaje, zapomniałam o podsumowaniu wyzwania. Całe szczęście nie zapomniałam o szkoleniu którego wyzwanie dotyczyło 🙈    A więc..
jak było i co mi to dało?

Co to jest? Szare, długie i do dupy?

Co to jest? Szare, długie i do dupy?



Dzień w dzień to samo. Rano śniadanie, potem kawa, przygotowanie obiadu przy którym zawsze pojawia się stos naczyń które trzeba ogarnąć, potem jemy to co zrobiliśmy, a wiec zostają nam znowu talerze, które pasuje umyć. Po obiedzie niby wolny czas a jednak niekoniecznie tak jest. To złapiemy, tamto złapiemy i jakoś tak wyszło że już jest wieczór, no to kolacja, kąpiel, paciorek i lulu…. Rzygać się chce no nie? I tak dzień w dzień to samo, przez co wypad na zakupy staje się czymś zajebistym. Nie mówię już o wyjściu do lekarza bo to aż godzina pod samym gabinetem z atrakcjami takimi jak wysłuchiwanie opowieści o wnukach, dzieciach albo narzekań na politykę bądź zdrowie. Ile rzeczy się wtedy człowiek dowie. Jak takie wyjście rozwija!

Ale czy tak musi być?


No nie musi ale tu trzeba osobistych chęci by to zmienić. Niebiosa się nie otworzą ,aniołek nie zleci z chmurki i nie sprawi że nasze życie będzie nagle ociekać zajebistością. Nie pomoże też setny poradnik, post na blogu, który zostanie przeczytany z zachwytem po czym na tym ‘’och i ach’’ nasze zmiany się skończą. Niestety to trzeba ruszyć tyłek. Siedząc i krytykując wszystko i wszystkich którzy ponoszą winę za nasz smutny i ciężki los, niczego nie zmienimy. No może jedną rzecz. Staniemy się wielką  zrzędą, która będzie widzieć problem we wszystkim tylko nie w sobie.

No to jak zacząć?

Na pewno powoli. Nie rozpisujmy od razu całego dnia bo i tak tego nie zrobimy. Zacznijmy od małych kroczków. Tak kroczków. Bo jak lista zadań na drugi dzień będzie wyglądać tak jak poniżej to już na samą myśl nie będzie nam się chciało.







Tego po prostu jest za dużo. Sama już nie raz próbowałam tak robić i wierzcie mi- to nie działa. No może są osoby którym się to uda dzień, dwa, ale potem się zniechęcą. Wbrew temu, że się nudzimy nieraz swoim życiem, to z tą nudą jesteśmy zaprzyjaźnieni, a wiadomo jak kogoś lubimy to ciężko nam ot tak zerwać znajomość, mimo że ta osoba ma na nas zły wpływ.


Ogłaszam więc wyzwanie
,, Życie to nie papier toaletowy''

Polega ono na tym, że małymi kroczkami będziemy starać się zrealizować swoje postanowienie. Nie będzie list, odfajkowywania kolejnych punktów, więc nie będzie spiny. Zasada jest tylko jedna- codziennie musisz zorobić coś w danym kierunku. Weekendy można sobie odpuszczać.

Co ja zamierzam zrobić? - Moim ‘’kroczkiem’’ jest ukończenie szkolenia, związanego z kierunkiem moich studiów. Jako że jestem leniwa i mam słomiany zapał, w tym przypadku nie mogę olać danego dnia i spróbować za 2,3 dni bo jest ono ‘’na żywo’’. Muszę o danej godzinie włączyć laptopa i posadzić przed nim tyłek, w przeciwnym razie mi przepadnie. 

Samej jednak jest smutno, więc zwracam się do was- Jeśli chcielibyście coś zmienić ale jakoś tak nie wychodzi, spróbujecie tak jak ja -najpierw od jednej godzinki dziennie, a potem może dorzucimy coś innego aż dojdziemy do momentu w którym chęć życia wraca. To jak piszecie się na to?


Trzymajcie się i do zobaczenia w komentarzach 😚

Nie takie moherowe, czyli inaczej nie zawsze znaczy źle

Nie takie moherowe, czyli inaczej nie zawsze znaczy źle

Oglądając dziś  ''do kanapki'' Dzień Dobry w TVN, trafiłam na bardzo ważny temat. Może jeszcze mnie on nie dotyczy ale poruszyli coś bardzo ważnego, a mianowicie o tym że wiek 50+ nie oznacza od razu zmiany zainteresowań na Radio Maryja oraz musowo moherowego bereciku z antenką. Program był o aktorce która właśnie nie pasuje do wzorcu typowej ''bardzo dojrzałej kobiety'', takiej co popatrzysz na nią i nazywasz babcią. Ta idzie z duchem czasu, co oczywiście nie było dla niej łatwe bo jak sama przyznała dodanie zdjęcia na Instagrama zajmowało jej ''cały dzień''. Teraz śmiga w Internetach , na koncie na Instagramie obserwuje ją ponad 4 tys osób(!)- sama chyba nigdy nie dobije do takiej ilości 😜


Oglądając w tle słyszałam głos dziadka ''za różaniec by się wzięła a nie'', a ja pytam dlaczego? Dlaczego ludzie ludziom lubią tak zazdrościć w kąśliwy sposób. Dlaczego nie podziwiają tych emerytowanych DJ, tej pani, tylko każda inność jest odrzucana i traktowana jako zło? Ja takie osoby podziwiam za zapał, za odwagę i za to że im się chce. Naprawdę. Ja sama nieraz idąc spać planuje ile to mogę zrobić na drugi dzień i zazwyczaj nie wychodzi z tego nic. A ludzie od razu komentują że zwariowała na starość i nie dba o to by odejść jako ta która kasę zamiast inwestować w Rydzyka biznes przeznacza na siebie. I tu szacun dla tych potępianych że mają to gdzieś i dalej robią swoje!

Na dziś to tyle, jak poszukacie na stronie programu telewizyjnego to obczajcie sobie tą panią. Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie- nie ma wieku w którym czegoś nie wypada. Ciumpapa 😙😜


Serce na talerzu

Serce na talerzu

Nieraz jest tak że coś planujemy a potem staje się coś co to wszystko grubą krechą przekreśla? Nieraz? Ba, w moim przypadku tak jest często 😀 Nie to nie będzie post o tym jak jest źle i w ogóle. Opowiem wam o tym jak coś mi się nie udało a jednak się udało. Dzisiaj będzie o......zupie. Tak o zupie. Przeciwnik gotowania bedzie pisał o gotowaniu.

Ostatnio znalazłam przepis. W sumie nie tak ostatnio mam go już zapisanego w zakładkach z pół roku. Odleżał swoje, nabrał mocy więc postanowiłam go wypróbować. Najważniejszym składnikiem były boczniaki. Tak mi też to nic nie mówiło, to takie grzyby. Przeszukałam internety no i znalazłam, kupie je w Tesco. No to biegiem do marketu. I co? I nie było. Ale zawsze można to czymś zastąpić. Normalny człowiek kupiłby inne grzyby, ale ja kupiłam serca drobiowe. I powiem wam że mimo to że nie miałam tego składnika to jednak wyszło genialne. Jak macie ochotę na powiew świeżości w kuchni, to trzymajcie przepis na flaczki z boczniaków bez boczniaków.



Składniki:

  • rosół z ugotowanych serc
  • 1 kg serc drobiowych
  • 2 marchewki
  • pietruszka
  • pół małego selera
  • olej
  • cebula


Przyprawy:

  • 2 liście laurow
  • 4 ziela angielskie
  • łyżeczka majeranku
  • łyżeczka papryki słodkiej
  • szczypta : ostrej papryki, imbiru, gałki muszkatołowej
  • sól i pieprz

Przygotowanie

  1. Serca wrzucamy do szybkowaru i gotujemy 20 minut
  2. Ugotowane wyciągamy z rosołu i odstawiamy do wystygnięcia
  3. Pokrojone warzywa posmażamy chwilę na oleju, po czym wrzucamy do rosołu i gotujemy wraz z przyprawami
  4. W międzyczasie wyrzucamy zbędne gadżety z serc i kroimy je ( chyba że komuś nie przeszkadza, ja śliskiej tętniczki nie przełknę)
  5. Gdy warzywa będą gotowe dorzucamy serca, i jeszcze chwilę gotujemy.
  6. Możecie jeść. Smacznego 😀






Kim dzisiaj jest kobieta?

Kim dzisiaj jest kobieta?


Nie tak dawno był Dzień Kobiet wiec będzie o kobietach. Przyznam ze przymierzałam się do napisania tego już od pewnego czasu ale jakoś tak albo wiało skrajnym feminizmem albo brzmiało jak poradnik. No wiec do rzeczy.

Wydawać by się mogło że w dzisiejszych czasach kobiety uzyskały równe prawa, mogą być paniami swojego losu, a jednak patrząc na to z boku można stwierdzić iż zmieniło się wszystko i nie zmieniło się nic. Teraz uwaga mogę być za to zlinczowana......ale to wszystko w pewnej mierze jest winą kobiet. Niestety smutną prawdą jest iż kobieta kobiecie wilkiem. Nikt tak nie dokopie kobiecie jak kobieta. Zamiast trzymać się razem, wspierać mimo różnic w poglądach, wytykane są im błędy, co więcej to najczęściej kobiety wracają do ''korzeni'' i wmawiają wszystkim że tylko tak ta płeć może osiągnąć szczęście.
Smutne jest to że nawet typowe babskie magazyny ,strony są przeciwko adresatkom. Świetnym przykładem będzie tu ostatnio przeczytany przeze mnie artykuł. Cały poświęcony był o tym co kobieta robi takiego że popycha mężczyznę do zdrady.  Może nie oburzyłby mnie tak mocno jakbym znalazła go na jakiejś neutralnej stronie a jego autorem był by mężczyzna. Ale nie, i strona dla kobiet i autorem była kobieta. Już pominę fakt że jako przykłady pojawiły się sytuacje które nie powinny mieć miejsca w normalnym, zdrowym związku, a jak już zaistnieją to nigdy ale to nigdy nie można ich utożsamiać jedynie z kobietami bo ''tylko one są zdolne do takich zachowań''.  Ale to wszystko było nic do tego co znalazłam pod koniec . Pozwolę tu sobie zacytować bo inaczej mogę tego nie oddać tak jak to  brzmiało

''Bądź kobieca, czasem udawaj głupiutką
aby Twój facet musiał zabłysnąć''

Nosz kur...kim trzeba być by napisać cos takiego? Jak można utożsamiać kobiecość z głupotą? Dlaczego coraz rzadziej pojawia się kobieta której szczęście daje realizacja swoich marzeń, spełnianie się w pracy marzeń, której nie wystarczają obsrane pampersy, sterta ciuchów i monotonia dnia codziennego? To tak jakbyśmy były pozbawione jakichkolwiek umiejętności i rodziłybyśmy się zaprogramowane '' pierz-gotuj-wychowuj dzieci-uprawiaj sex''...

Nie ma także bycia dla siebie, tzn ubierania się robienia makijażu dla siebie. Wszędzie trąbią o tym jak inni zachwycą się na Twój widok, jak będą Ci zazdrościć i jak faceci będą się ślinić. Ja się pytam gdzie jest nasze ''JA''? Niestety dalej traktujemy się jak niezbyt ważny element życia. Mamy wyglądać dla facetów, mamy starać się dla facetów, mamy być świetnymi kochankami, żonami matkami. Gdzie tu wszędzie jesteśmy my? Ja powiem gdzie. W dupie. Jeśli same nie zaczniemy się dostrzegać, żyć nie tylko dla innych ale i dla siebie będziemy niczym. Będziemy taką kobietą z wyżej wspomnianego artykułu- głupiutką i nic nie widzącą, co jest przecież ''kobiece''. Pamiętajmy że kobiecość to jest właśnie to JA. Odnajdując je w sobie przestanie nas obchodzić co pomyślą koleżanki, co powiedzą faceci, ogólnie jak zareagują ludzie, bo będziemy sobą, a to właśnie bycie sobą jest kobiece. Nie udając nikogo, pokochamy siebie, będzie nam na nas samych sobie zależeć. W naszym życiu pojawią się przede wszystkim badania okresowe które są potrzebne by ogarniać swoje zdrowie, a będzie nam na nim zależeć bo kochając siebie pokochamy życie.

Na dzisiaj to tyle. Do zobaczyska w następnym tygodniu 😚


Wakacje prawie po studencku-co, gdzie i jak?

Wakacje prawie po studencku-co, gdzie i jak?


Do lata jeszcze trochę, ba wiosna się jeszcze nie zaczęła a tu taki post no nie? Jednak wierzę że są osoby którym taki post przydałby się już dziś, bo nie wszyscy tak jak ja organizują takie rzeczy w ostatniej chwili 😜No więc do rzeczy..

Ubiegłego roku byłam wraz z mężem na wakacjach w Chorwacji, co po części było spełnieniem moim marzeń ale także odfajkowaniem podróży poślubnej której nie mieliśmy. Jako że nie chcieliśmy zbyt dużo wydawać zaplanowaliśmy ''wakacje po studencku'', obniżając ich koszty do minimum. Na pewno jest dużo osób które chciałyby gdzieś pojechać na własną rękę, ale boją się o koszty, jak również nie wiedzą jak się za to zabrać i rezygnują. Dlatego też powstał ten post, ponieważ chcę was przekonać że nawet wypad do kraju śródziemnomorskiego , da się tak ułożyć że nie zbankrutujemy 😉




#1 Nie korzystaj z biur podróży

Bo po co? Wyjeżdżając samemu jesteś panem samego siebie. Nie obchodzi Cie wtedy plan dnia, nie martwisz sie że zaśpisz, przez co wszyscy Cię znienawidzą bo będą  musieli na Ciebie czekać. Tu Ty bedziesz decydować o której wstaniesz, gdzie pójdziesz oraz ile chcesz przeznaczyć na ewentualne atrakcje.

#2 Weź jedzenie

 Jedzie cebulą? Niekoniecznie. Jeżeli policzysz sobie ile wydasz na posiłki zjedzone na mieście, a zależy Ci na oszczędzaniu, to żarełko znajdzie sie w Twoim bagażu. Wszystko super, ale co ze sobą zabrać by jadąc na wakacje nie spędzić ich w kuchni? My postawiliśmy na sosy. 
 Sos do spaghetti oraz sos z kurczakiem i warzywami - robisz w domu tak jak lubisz,  pakujesz gorący do słoików, zakręcasz, zagotowujesz i już. Do walizy pakujesz jeszcze makaron do tego i tyle.
Natomiast śniadania (uwaga nie będzie fit ) szyneczki pakowane + margaryna+ jakieś warzywka. Jeśli lubisz to jeszcze herbata i kawa, dzięki czemu odpada Ci kupowanie tego na mieście.
(Oczywiście nie namawiam tu do całkowitej rezygnacji ze zjedzenia czegoś na mieście, sami byliśmy na pizzy)

#3 Dobra lokalizacja to podstawa

Co zawdzięczamy dobrej lokalizacji? Ano to że nie musimy codziennie dojeżdżać choćby na plażę. My my mieliśmy do niej może pół kilometra, a i do starej,zabytkowej części miasta nie mieliśmy daleko (3-4 km) więc wszędzie mogliśmy dojść piechtolotem 😉 Dobra przyznaję się, raz popłynęliśmy łódką na drugą stronę , by być szybciej i nie iść na około.😜

#4 Sklep, restauracja tylko w bocznych uliczkach

Niby logiczne ale tak mało osób o tym pamięta. Ceny tu są znacznie niższe niż w restauracjach przy plaży lub w głównych ulicach. A chyba nie chcesz płacić za chleb jak za wykwintny smakołyk? (To było jedyne czego nie mieliśmy na zapas )

# 5 Gdzie spać?

Biorąc to na logikę, mogłoby się wydawać że sam pokój jest dużo tańszy niż studio składające się z sypialni, kuchni (w pełni wyposażonej +pralka) oraz łazienki...też tak myślałam dopóki nie sprawdziłam cen. Co się okazało? Że nie tylko bardzo często było ono w takich samych cenach jak pokój ale i nieraz było tańsze (!). Do tego ta druga opcja daje wile możliwości , np w naszym przypadku mieliśmy gdzie przygotować sobie posiłek.

#6 Własny transport.
Może i samolot jest lepszy bo wygoda i szybkość ale dzięki własnemu samochodowi nie musieliśmy się martwić o transport z i na lotnisko. Mogliśmy także w każdej chwili pojechać w inną część kraju. Byliśmy więc niezależni. Jedyne co chcielibyśmy w przyszłości zmienić to na pewno nie wybierzemy się sami. Wiadomo, więcej osób to o wiele mniej za paliwo. Na pewno nie pojedziemy też tylko na kilka dni ale minimum na tydzień, bo po prostu się nie opłaca.
A i jeszcze jedna rzecz. Różne kraje, różne przepisy. My musieliśmy np uzupełnić apteczkę i kupić odpowiedni kolor kamizelek bo mieliśmy w złym kolorze.


Dla jednych to może dużo, ale jeśli wykorzystać drogę do miejsca docelowego oraz drogę powrotną możemy zwiedzić kilka krajów, co może nam dać nawet machnięcie 3 krajów za jednym razem.😉

Na dzisiaj to tyle. Do zobaczenia 😚




Walentynki-inaczej niż wszyscy

Walentynki-inaczej niż wszyscy





No i nadszedł ten dzień, wszędzie są serduszka, w spożywczaku, w galeriach, w aptekach a na ulicach stoją ludzie próbujący sprzedać Ci różę, oczywiście czerwoną bo przecież czerwony to symbol miłości. Ale na tym bombardowanie nas miłością się nie kończy. Włączamy telewizję a tam uśmiechnięta modelka o idealnych kształtach reklamuje cholernie drogą bieliznę, no ale przecież to wyjątkowe święto jest warte tego nie? Nie ważne, że potem rzucimy ją na dno szuflady, bo jakoś tak  nie pasuje do niczego, a koronka w stringach gryzie nas w d*pe..

Po takim wstępie myślicie pewnie że jestem antywalentynkowcem, który wykreśliłby Walentynki zaraz po poniedziałku? Nieee ...nic z tych rzeczy 😜 Uważam że to święto jest fajne samo w sobie jeśli podejdzie się do niego trochę inaczej niż te ''słitaśne'' pary spotykane na ulicach. 

Walentynki to wyzwanie

Jeśli macie kogoś na kim wam zależy, to naprawdę nie w porządku jeśli przypominasz sobie o nim od święta- Walentynki, Mikołajki, Wigilia, urodziny....to dni w których staramy się udowodnić swojej drugiej połówce jak bardzo nam na niej zależy poprzez oklepane prezenty i robienie prawdę mówiąc tego samego tzn, wychodzenia wieczorem do restauracji oraz cykanie tych wszystkich zdjęć kwiatów by pochwalić się wszystkim jak bardzo jest się kochanym...

A może by tak dla odmiany potraktować ten dzień jak wyzwanie? Nie robić tego co wszyscy, ale postawić na coś innego? Nie mówię tu o tym by od razu lecieć i kupować bilet na lot balonem ale spróbujmy tak po prostu (jeśli mamy taką możliwość) spędzić ten dzień razem. Tylko razem to nie znaczy siedzieć w domu, gdzie jedno położy się na fotelu, drugie na sofie i będziecie siedzieć na Facebooku, Instagramie i tego typu pierdołach. 

Dobra ale co jest niezwykłego w siedzeniu razem i patrzeniu się na siebie? Wiadomo- nic. Dlatego zróbmy ten dzień niezwykłym, jeśli potraficie zrobić coś więcej niż jajecznicę to zacznijcie od obiadu. Może by tak dla odmiany nie zamawiać nic w ten dzień ale zrobić wspólnie, coś innego, nieznanego zdartego z Internetu? No chyba że tak jak ja nienawidzicie gotować, wtedy darujmy sobie to gotowanie 😉

Najedzeni ruszcie się gdzieś, nie gnijcie w domu. No ale te pary....tak spotkacie wyżej wspomniane pary jeśli pójdziecie w typowe miejsca dla nich. Teraz musicie przerzucić tryb umysłu na'' karynkowy''. Poniżej kilka miejsc gdzie Karynka nie pójdzie:
  1. Basen- no heloł zmyje jej się makijaż
  2. Lodowisko- w kozaczkach na szpili nie ma szans.
  3. Gokarty- tu chyba komentarz jest zbędny.
  4. Wszystkie inne miejsca gdzie nie można się odpicować.
To oczywiście tylko kilka propozycji, jeśli chcesz spędzić ten dzień inaczej niż wszyscy. Oczywiście jeśli wolisz tradycyjną wersję ok- ta przeznaczona jest dla tych którzy mają alergię na zakochane walentynkowe pary.


Ten post miał powstać wcześniej ale jakoś tak czasu brakowało. A może podzielicie się w komentarzu waszymi pomysłami? 😉



Copyright © 2014 By żyć po swojemu , Blogger