Gry planszowe dla dzieci- recenzja

Gry planszowe dla dzieci- recenzja




Ostatnio jakoś tak wyszło że wena do pisania mnie opuściła. No zacięłam się po prostu. Próbowałam napisać parę tekstów ale po ich przeczytaniu wydawało mi się to takie jakieś dziwne. Ten ostatni to była taka próba wyżalenia się a zarazem pokazania ze czuje się jak bohater mimo że w oczach co niektórych jestem głupia. Ale to nie o tym chciałam pisać.
Z nudów postanowiłam zamówić 2 gry planszowe w okazyjnych cenach( jak na prawdziwą Grażynę interesu przystało) i tak o to mam grę dla syna a drugą tak bardziej dla siebie 😁

Gra 1
Pełny kurnik




Gra polega na tym, że trzeba jak najszybciej zdobyć 9 kur i posadzić je na grzędzie. Oczywiście po drodze spotykamy trudności takie jak :
- lis
- bieda
- ptasia grypa- to chyba moje ulubione 😜

Gra sama w sobie nie jest zła, dla dziecka jest w sam raz. Nie jest skomplikowana, 4-letni syn ją ogarnia spokojnie. Fajnie można spędzić czas. Jedynym minusem jest to, że zbyt szybko się ją kończy.


Gra 2
Farmer




O ile ja się w to nagrałam. Pamiętam jak byłam dzieckiem i chodziło się na nią do sąsiada. No cudo. Polega na jak najszybszym zdobywaniu kolejnych zwierząt, aż uzyska się po jednej sztuce z każdego gatunku. Oczywiście po drodze może nas spotkać katastrofa w postaci lisa lub wilka, co utrudnia rozgrywkę. Gra jest naprawdę ciekawa, polecam z całego serca.

P.S. Jak będziecie szukać gier szukajcie w internetach, w sklepie za Farmera zapłaciłabym 90 zł, a tak mam za 50 ;)

Papa narazie 💚

Jesień- nowa ja?

Jesień- nowa ja?

 


No i sie usrało, czyli zaczynam od nowa...

Jesień , a dokładnie wrzesień nie zaczął się dla mnie optymistycznie. Z dniem 31 sierpnia dowiedziałam się że pierwszego września wstaję wcześniej tylko po to by syna do przedszkola zaprowadzić. No chyba że przyjmę śmieciówkę gdzie 1/6 pensji to będzie paliwo, to wtedy na 4 godziny pójdę do pracy(na zleceniówkę). Kasy potrzebuję to fakt ale dla mojej satysfakcji nie podpisałam tej śmieciówki. Innymi słowy niech się goni.

Także zostałam bez pracy, z budową, która lada moment się zacznie. Czy się przejęłam? Niekoniecznie. Powiem wprost.Miałam dość pracy w miejscu, gdzie każdy czeka aż się potkniesz by móc uprzejmie donieść. Czy żałuję pracy w tym miejscu? Absolutnie nie. Bo starałam się wynieść z tamtego miejsca jak najwięcej, przejmując nieraz obowiązki które do mnie nie należały, dzięki czemu nauczyłam się przy okazji kilka nowych rzeczy oraz....tego że ludzie to jeszcze większe mendy niż myślałam. 

Co zamierzam teraz zrobić?

Póki co powolutku szukam czegoś innego, przy okazji myśląc nad tym by być szefem samej sobie. Czy mi się to uda, zobaczymy. Póki co moją sytuację traktuję jak wyzwanie. Wyzwanie, które ma mi pokazać co potrafię osiągnąć by zdobyć upragniony cel- mieszkania na swoim.

Na dzisiaj to tyle. Trzymajcie się.

Pa pa narazie

Ruda 💚

Copyright © 2014 By żyć po swojemu , Blogger