Nabożni


,,Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz,
Czego się, miła, tak często spowiadasz?''
Jan Kochanowski, Fraszki, Księgi pierwsze,Na nabożną




Zaczęło się nietypowo ale dziś chcę się podzielić czymś co mnie razi, a ta fraszka świetnie oddaje problem. Jak wszyscy wiemy, w ostatnim tygodniu wypadało Boże Ciało. W tym dniu odbywają się procesje ulicami miast,wsi i właśnie to o tych procesjach dziś będzie.

Przyznaję szczerze, do wzoru typowego katolika mi bardzo daleko, ale przed tym świętem stało się coś co niezwykle mnie zniesmaczyło i pokazało że jednak nie jestem taka wredna jakby się wydawało. Otóż w mojej miejscowości procesja miała odbywać się ciut innym szlakiem niż zazwyczaj, co stało się powodem ogólnej sraczki i kłótni sąsiedzkich. Pojawiły się problemy typu ''nieskończone ogrodzenie u sąsiada'',  ''dlaczego on nie wywiezie gnoju, niech go choć obłoży pustakami lub przykryje plandeką '', nie chce się dołożyć do dekoracji'' (nie chciał bo chodzi do innego kościoła) i teraz gwóźdź programu - pewna pani gwizdnęła ołtarz, który miał stać u sąsiada ale ona chciała u siebie.  Oczywiście z tego ostatniego wynikła kłótnia, która z prędkością światła doszła do całej wioski.

Teraz tą całą sytuację odnieśmy do wiary teoretycznie cechującą się miłością nie tylko do Boga ale i do bliźniego. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że cała ulica robiła wszystko co w ich mocy by wszystkim uczestnikom procesji opadły nie tylko szczęki ale i gacie na widok ogólnego ładu na podwórkach, przesadzonych dekoracji. Na pewno miało to też wpłynąć na ich świętość, bo skoro tak się starali to są wzorowi. Co do samej procesji to się nie wypowiem, ponieważ po prostu pojechałam do innego kościoła by nie brać udziału w tym cyrku,bo inaczej nazwać się tego nie da. Choć jedno wiem na pewno- był wielki szum, bieganina, upominanie jednych przez drugich co skończyło się niepotrzebnymi kłótniami oraz możliwe że niektórzy zrazili się do sąsiadów na bardzo długo... Pytam po co to wszystko? Czy było to faktycznie warte? Najśmieszniejsze, że najbardziej jadowici byli Ci , którzy pierwsi lecą do kościoła i uważają się za najbardziej ''naj''. 

Przez takie zachowanie nie dziwię się że ludzie odchodzą  z kościoła. Sama zaczęłam do niego rzadziej chodzić jak zwróciłam uwagę na to o co w nim teraz chodzi. Przypominają mi się słowa mojego taty który powiedział 

''choćby to był największy alkoholik w całej wsi, lał rodzinę, to jak chodzi do kościoła i do spowiedzi to ludzie powiedzą że jest przykładnym katolikiem''

Kiedyś mnie to stwierdzenie śmieszyło ale dziś uważam- to jest po prostu smutne. Najbardziej zagorzali i aktywni w kościele, nie widzą co jest w Piśmie Świętym oprócz tego co im ksiądz w niedzielę bądź w tygodniu przeczyta. W sumie to nawet jak przeczyta to pokiwają głowami, że mądrze, że pięknie a potem pójdą i wbiją nóż w plecy sąsiada. 
Dlatego też ja nikogo nigdy nie postrzegałam przez pryzmat kościoła. Nie jest ważne dla mnie czy ktoś chodzi, czy nie chodzi, bo dla mnie najważniejsze jest to jakim jest człowiekiem.

Miałam sie uczyć ale tak mi to w głowie siedzi, że musiałam się tym z wami podzielić.
A wy co myślicie na ten temat? Piszcie w komentarzach.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 By żyć po swojemu , Blogger