Praca to szczęście?

Praca to szczęście?



Jestem wreszcie szczęśliwa.Tak, dawno nie mogłam tego opowiedzieć. Co jakiś czas próbowałam nią być ale nie byłam. Szukałam czegoś co mogłoby mi pomoc wypełnić tą pustkę.... Tym załataniem dziury było wyjście do pracy. Dla jedynych śmieszne ,dla innych przymusowe, dla mnie zbawienie. Ale od początku..

Od miesiąca wreszcie wychodzę z domu...sama. Tak to było kluczem do tego bym wreszcie poczułam się szczęśliwa, bo dla mnie szczęście to wolność. Chociaż niektórzy tego nie zrozumieją ja nareszcie czuje się spełniona. Może moja obecna praca ,nie jest powodem do dumy , kasa tez nie leci jak manna z nieba ale daje mi ona satysfakcje z tego ze czuje się potrzebna. Potrzebna nie do tego by ugotować obiad,przypilnować dzieci zawieść je gdzieś, ale potrzebna innym. Może to głupie myślenie ale wreszcie wiem ze jestem coś warta . Tym bardziej że pracuje w zawodzie i to po licencjacie. Na początku był oczywiście strach o to jak to będzie, ale teraz nabrałam pewności siebie. Kto wie możne wreszcie uda mi się zrealizować moje wcześniejsze plany na które po prostu wcześniej nie byłam gotowa.
Bałam się to publikować, ale możne komuś to pomoże. Pamiętajcie,nie dajcie sobie wmówić ze siedzenie w domu z dziećmi to szczęście,bo możecie być taka jak ja i po prostu potrzebować tego wyjścia ,wiec jeśli tylko pojawi się taka możliwość skorzystajcie z niej. Nie jesteście przez to gorszymi matkami,ba ,powiedziałbym że lepszymi, ponieważ nie jesteście typowa matką polka sfrustrowaną którą życie dobija i próbuje podciąć skrzydła każdemu kto żyje innym życiem. Pamiętacie ze najważniejsze jest by żyć po swojemu

Ciumaski
Paulina 💓
Czego mi brakuje..

Czego mi brakuje..

Zastanawiając się co jutro będę robić w moim ''kochanym'' mieście przyszło mi coś do głowy. To coś dotyczy mnie ale pewnie i Ciebie, a zatem ''czego mi/Tobie brakuje..''? 

A więc mi brakuje prywatnego życia, takiego jak miałam kiedyś tylko ja i JA. Nie żeby było mi źle z mężem, wręcz przeciwnie bo to chłop jakich ze świecą szukać ale mimo to brakuje mi takiej osobistej przestrzeni. Nie oszukujmy się ''siedząc w domu'' nie ma za bardzo możliwości na chwilę samotności, chyba że zamknęłabym się w garażu.... tak tam nikt by nie wszedł bo w naszym nie ma okna😜



Lubiłam kiedyś te momenty gdy byłam tak po prostu sama ze sobą. Stad też zamierzam wprowadzić to w życie i choć raz w tygodniu spędzić ze sobą godzinę. Taka randka ze sobą. Zaczynam jutro i już nie mogę się doczekać. Nie nie myślcie o zbereźnych rzeczach, po prostu idę na kawę i zamierzam bezczelnie gapić się na ludzi przez okno😜. Tak po prostu, tak sama, tak dla siebie.

Ps. Jutro napiszę jak było 💓😍
Nie wiesz co posiadasz dopóki tego nie stracisz..

Nie wiesz co posiadasz dopóki tego nie stracisz..

Często bywa tak, że narzekamy na to jak nam się układa życie, ale gdy przyjdzie taki moment który zmieni je o 180 stopni, nagle zaczynamy tęsknić za tym co było. Nagle zaczynamy tęsknić za tym poprzednim bo okazuje się że jednak było fajnie.


Ja tak miałam ze studiami. Narzekałam na nie, chciałam je rzucić kilka razy ale jakoś tak doczekałam końca. W poniedziałek się obroniłam, ale tak naprawdę wczoraj doszło do mnie że ja te wyjazdy to jednak lubiłam. Gdy jeździłam w weekendy, szczególnie w te słoneczne ciepłe dni, było mi szkoda ze nie mogę tak jak inni wyjść sobie gdzieś tylko znowu muszę jechać. Teraz mogę wszystko, no prawie, ograniczają mnie tylko dzieci. Jednak te studia to był taki mój prywatny świat, w którym mogłam się odciąć od codzienności.Przebywając na uczelni nie musiałam myśleć o takich rzeczach jak ''co na obiad, trzeba jechać na zakupy, co ja dzisiaj będę robić'', po prostu byłam tylko ja i moje potrzeby. Nie chciałam, to nie szłam na nieobowiązkowy wykład który był zresztą nudny, szłam na kawę, posiedziałam, pogadałam o pierdołach. Jednak było fajnie.
Obecnie zastanawiam się co dalej. Iść na magistra, czy na razie nie, czy kierunek o którym myślę to to czy to chwilowa fanaberia. Boję się iść na studia tylko dla odpoczynku, bo po prostu szkoda na to pieniędzy. Co zrobię, nie wiem, jedynie o czym jestem święcie przekonana to to że muszę od czasu do czasu mieć chwilę tylko dla siebie. Jak to zrobię, nie mam pojęcia, ale znając mnie na pewno coś wymyślę i podzielę się tym tutaj. 😉

Do zobaczenia
Paulina 💗
Idealny moment..nie istnieje

Idealny moment..nie istnieje

Dzień jak co dzień , praca, dom, przeglądasz Facebooka, Instagrama i myślisz- ci to mają fajnie, też bym tak chciała. Dlaczego więc nie spróbujesz? Rozumiem lot na księżyc to czysta abstrakcja dla zwykłego Kowalskiego, ale inne rzeczy? Większość jest w zasięgu ręki ale Ty czekasz. Myślisz że z samego wzdychania coś przyjdzie, że nagle wstaniesz i będziesz wiedział że to jest TWÓJ dzień, że dzisiaj ptaszki nawet ćwierkają dla Ciebie? Nie ma czegoś takiego. Niestety, ale idealny moment nie istnieje. Prawda jest taka że trzeba ruszyć dupę. Tylko tyle i aż tyle.



W internecie jest mnóstwo kursów na to by Ci się zechciało wreszcie, ludzie naiwni go kupują bo łudzą się że dzięki temu nagle będą tacy super zorganizowani,zmotywowani do działania i czego się nie dotkną będzie im szło super. To tak nie działa. Bo przede wszystkim trzeba chcieć coś zmienić.

Codzienność jest taka bezpieczna, wiemy jakie ma skutki konkretne działanie, za bardzo nic nas nie zaskoczy, bo na większość jesteśmy przygotowani. Zmiany są inne. Nie wiemy co się stanie, czy nam się to uda, co inni powiedzą gdy poniesiemy porażkę. Przez to większość woli ponarzekać ale nie próbuje nic zmienić bo czuje się bezpiecznie. Do tego dochodzi mobilizacja, bo nawet jak się nie boimy to samym ,,chceniem'' nic się nie osiągnie

Ja tak zrobiłam ostatnio. Marzył mi się kurs paznokci. Gdybałam, jakby fajnie było gdybym się na niego zapisała?Nie. Czy niebo się zawaliło bo nie zaplanowałam tego godnie tylko z marszu zadzwoniłam? Nie Dlatego od teraz gdy coś mi przyjdzie do głowy po prostu to robię. To tylko tyle. Spróbuj, odważyć się nie jest trudno gdy nie myślimy o tym w nieskończoność. Spróbuj bo może to Twój czas, twoja chwila.
Ja kciuki będę trzymać. <3

Paulina

Hybrydowe szczęście

Hybrydowe szczęście

Do tego wpisu przymierzam się już jakiś czas ale jakoś tak ciągle było coś ważniejszego, nie mówiąc już o tym że życiowo nie wyrabiam ostatnio. A więc chciałam się pochwalić. Chyba znalazłam swojego konika. 😊



Wszystko zaczęło się od zamówienia sobie zestawu do hybryd, początkowo na ''spółę'' z siostrą. Piszę początkowo, bo już miesiąc później nabyłam swoja lampę. No i zaczęła się zabawa. Początkowo wychodziły mi różnie, jednak widzę że z czasem nabieram coraz większej wprawy. 








 Od dawna nic mnie nie cieszyło tak jak robienie paznokci. Teraz jak mówię o tym innym to czasami widzę ten wzrok ''politowania'' no i trochę czuję się jak pustak. Serio.. Ale ja to rozumiem, bo sama kiedyś tak patrzyłam na dziewczyny które zawsze miały nienaganny makijaż albo właśnie paznokcie. Tak patrząc na to z perspektywy czasu zawsze to we mnie siedziało, ale takie osoby są w naszym społeczeństwie piętnowane, więc bałam się wyśmiania. Pamiętam jak koleżance zawsze dostawało się w szkole za kolorowe paznokcie. To jest śmieszne, że dalej w szkołach panuje przekonanie że jak ktoś ma makijaż albo kolorowe długie paznokcie to nic z niego nie będzie.Chociaż szkoły szkołami ale w życiu też tak jest. Osoby zadbane uznawane są za leniwe, a w domu to sobie leżą i pachną...a jak już jest się żoną to olaboga co ten chłop z nią ma.. 😜

Dobra bo zaczynam odbiegać od tematu. Cieszę się że znów odnalazłam radość życia. Może dzięki temu znowu będę potrafiła cieszyć się nim tak jak kiedyś. I wam też życzę żebyście tak szybko nie rezygnowały z tego co wam sprawia przyjemność, nie patrzcie na to co inni powiedzą ważne że Wy jesteście szczęśliwe 💗
Prezent na Mikołajki

Prezent na Mikołajki

Mikołajki już jutro , a szajba przedmikołajkowa trwa dość intensywnie z dobre dwa tygodnie. ''Matko co kupić?!, Nie obrazi się za tylko to? Co dokupić by nie było za tanio?''

Źródło obrazka: (https://rdk.rzeszow.pl/6-grudnia-2017-r-spotkanie-ze-swietym-mikolajem/

Właśnie ''za tanio'' to hasło klucz. Ludzie zapomnieli o co chodzi w tym dniu. Teraz nie chodzi o to by sprawić komuś radość jakimś miłym prezentem, ale o to by był on modny i nietani. Bo to trochę głupie jak zrobię prezent za 50 zł nie? To tak jakbym go/jej nie kochała, bo przecież on/a zasługuje na coś super. Jak dasz w prezencie czapkę lub inną pierdołę z np Pepco, to nawet jeśli wiemy że ona podoba się obdarowywanej osobie, to jakoś tak tanio wieje nie? Do tego nie będzie mogła jej wrzucić czegoś na Insta bo czym tu się chwalić...

Przyznam że mój najbardziej zajebisty prezent który dostałam od męża kosztował.....ok 20 zł( łącznie ze słodyczami ). Czy poczułam się z tego powodu niekochana? Nie. Nie rozumiem jak inni myślą że kupią kogoś drogim prezentem. Ja jeśli kogoś nie lubię to nawet dom jako prezent na Mikołajki, nie sprawiłby, że lubię tą osobę. 

* Oczywiście nie jestem przeciwnikiem drogich prezentów. Jestem jedynie przeciwna ''próby kupienia '' osoby drogim prezentem, bo taka osoba w moich oczach od razu jest śmiesznym desperatem.

A wy co uważacie o kupowaniu w stylu  ''nie dam bo za tanie, tak nie wypada''? Podzielcie się w komentarzach 😉
Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

No i chyba jednak będziemy mieć w tym roku zimę. Za oknem coraz bardziej nieprzyjaźnie, nawet coraz częściej nie wieje a ''pizga złem''. Nie wiem jak wy ale ja nie mogę się doczekać zimy. To trochę śmieszne w moim przypadku, bo wolę żeby było mi gorąco niż zimno, jednak ten klimat gdy jest biało to jest coś. Ale dziś nie o zimie ale o mocy kiecy będzie 😜

Rys własny

Ostatnio przeczytałam wpis na blogu Ani , a dokładnie wpis że,, życie jest za krótkie na bawełniane gacie który wzięłam sobie do serca. Bo czy tak nie jest że to ubrania są dla nas a nie my dla ubrań? Podchodząc do jakiegoś ubrania, że a nie to na niedziele, na zakupy się nie nadaje, jest bez sensu no nie? Bo faktycznie jest tak,że mając na sobie cokolwiek, wyglądając byle jak , tak się czujemy. Kilka miesięcy temu zaczęłam dość często chodzić w sukienkach. W sumie zaczęło się to już w ciąży, bo to było najłatwiejsze do ubrania. Teraz bardzo rzadko chodzę w spodniach. I wiecie co? Powiem wam że sukienki (ale też spódnice) mają moc. Nie potrafię określić dlaczego ale mając je na sobie mam +100 do pewności siebie. Wtedy nie tylko jakoś tak czuję się inaczej psychicznie, ale nawet mój sposób chodzenia jest inny....serio 😜

Podrzucam piosenke, która choć nie do końca na temat, ale bohaterka jest pewna siebie i o to właśnie chodzi 😜






A wy nosicie sukienki, spódnice? Jak się w nich czujecie? 😉



Copyright © 2014 By żyć po swojemu , Blogger