Prezent na Mikołajki

Prezent na Mikołajki

Mikołajki już jutro , a szajba przedmikołajkowa trwa dość intensywnie z dobre dwa tygodnie. ''Matko co kupić?!, Nie obrazi się za tylko to? Co dokupić by nie było za tanio?''

Źródło obrazka: (https://rdk.rzeszow.pl/6-grudnia-2017-r-spotkanie-ze-swietym-mikolajem/

Właśnie ''za tanio'' to hasło klucz. Ludzie zapomnieli o co chodzi w tym dniu. Teraz nie chodzi o to by sprawić komuś radość jakimś miłym prezentem, ale o to by był on modny i nietani. Bo to trochę głupie jak zrobię prezent za 50 zł nie? To tak jakbym go/jej nie kochała, bo przecież on/a zasługuje na coś super. Jak dasz w prezencie czapkę lub inną pierdołę z np Pepco, to nawet jeśli wiemy że ona podoba się obdarowywanej osobie, to jakoś tak tanio wieje nie? Do tego nie będzie mogła jej wrzucić czegoś na Insta bo czym tu się chwalić...

Przyznam że mój najbardziej zajebisty prezent który dostałam od męża kosztował.....ok 20 zł( łącznie ze słodyczami ). Czy poczułam się z tego powodu niekochana? Nie. Nie rozumiem jak inni myślą że kupią kogoś drogim prezentem. Ja jeśli kogoś nie lubię to nawet dom jako prezent na Mikołajki, nie sprawiłby, że lubię tą osobę. 

* Oczywiście nie jestem przeciwnikiem drogich prezentów. Jestem jedynie przeciwna ''próby kupienia '' osoby drogim prezentem, bo taka osoba w moich oczach od razu jest śmiesznym desperatem.

A wy co uważacie o kupowaniu w stylu  ''nie dam bo za tanie, tak nie wypada''? Podzielcie się w komentarzach 😉
Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

Moc kiecy, czyli dlaczego w sukienkach czuje się inaczej

No i chyba jednak będziemy mieć w tym roku zimę. Za oknem coraz bardziej nieprzyjaźnie, nawet coraz częściej nie wieje a ''pizga złem''. Nie wiem jak wy ale ja nie mogę się doczekać zimy. To trochę śmieszne w moim przypadku, bo wolę żeby było mi gorąco niż zimno, jednak ten klimat gdy jest biało to jest coś. Ale dziś nie o zimie ale o mocy kiecy będzie 😜

Rys własny

Ostatnio przeczytałam wpis na blogu Ani , a dokładnie wpis że,, życie jest za krótkie na bawełniane gacie który wzięłam sobie do serca. Bo czy tak nie jest że to ubrania są dla nas a nie my dla ubrań? Podchodząc do jakiegoś ubrania, że a nie to na niedziele, na zakupy się nie nadaje, jest bez sensu no nie? Bo faktycznie jest tak,że mając na sobie cokolwiek, wyglądając byle jak , tak się czujemy. Kilka miesięcy temu zaczęłam dość często chodzić w sukienkach. W sumie zaczęło się to już w ciąży, bo to było najłatwiejsze do ubrania. Teraz bardzo rzadko chodzę w spodniach. I wiecie co? Powiem wam że sukienki (ale też spódnice) mają moc. Nie potrafię określić dlaczego ale mając je na sobie mam +100 do pewności siebie. Wtedy nie tylko jakoś tak czuję się inaczej psychicznie, ale nawet mój sposób chodzenia jest inny....serio 😜

Podrzucam piosenke, która choć nie do końca na temat, ale bohaterka jest pewna siebie i o to właśnie chodzi 😜






A wy nosicie sukienki, spódnice? Jak się w nich czujecie? 😉



Dwumiesięczny kalendarz, muszkieterki..czyli kilka słów o październiku

Dwumiesięczny kalendarz, muszkieterki..czyli kilka słów o październiku

Dawno mnie tu nie było, bo jakoś tak nie było kiedy a dzień uciekał za dniem. Może to wina tego że szukałam niewiadomo jakiego tematu i nie chciałam przynudzać...Do tego jesień jak to jesień rządzi się własnymi prawami i czasami lubi wpływać na nastrój. Mimo to znajdzie się kilka fajnych rzeczy z października



Ostatnio jestem jakaś taka nieogarnięta, zgubiłam tez kalendarz a ja gdy nie zapisze to nie pamiętam. Oczywiście myślałam że jakoś przetrwam te dwa miesiące ale jednak się nie dało no i... zrobiłam sobie nowy. Może według innych jest niewarty pokazania wszystkim i małoinstagramowy ale mi się podoba 😀




Jestem też z siebie dumna bo nie byłam na promocji w Rossmannie z powodu wielkich przecen ponieważ..... Nie ma tam kosmetyków których używam  No może jest jeden, ale by było - 55% trzeba było trzy wiec bez sensu kupować coś jeszcze tylko po to żeby mieć tańszy tusz. Przyznam że dobry mają chwyt by ludzie więcej kupili 😜

Oszczędzając na zdroworozsądkowym myśleniu, wywaliłam pieniądze na piękne długie muszkieterki które nareszcie nie odstają... Co to znaczy kupić kozaki zrozumie tylko ten co ma chude nogi 😂 I tak oto miałam mieć nowe ciepłe kozaki, a mam nowe piękne muszkieterki w których zimą zesram się lodem. 😂

Znalazłam też super piosenkę i słucham jej bez opamiętania .






Ogólnie staram się cieszyć pierdołami. Póki co słabo mi to wychodzi, ale przynajmniej próbuje 😉
Na dzisiaj to tyle, trzymajcie się ciepło 😚




Dziecko butelkowe

Dziecko butelkowe

Już wszystko wiesz, w tym jesteś stuprocentowo pewna że dziecko będzie na butelce, ale czy jesteś przygotowana na to psychicznie? Każdemu wydaje się ze butelka ułatwi nam życie, nie będzie też wcześniejszego koszmaru pt. ,,jesteś chodzącą butelką i smoczkiem'', nie wie jednak że stanie się kimś złym w oczach społeczeństwa. 
Źródło zdjęcia( https://www.mjakmama24.pl/niemowle/dieta-niemowlaka/jak-prawidlowo-przygotowac-mleko-modyfikowane-karmienie-niemowlaka-butelka,556_9002.html)

No więc wszystko zacznie się w szpitalu, gdzie wybierasz czy chcesz karmić naturalnie czy sztucznie. Jak przychodzisz na oddział i wypełniasz plan porodu to wszystko jest piękne, każdy chodzi, uśmiecha się i mówi że będzie jak Ty chcesz. Niestety, gdy przychodzi co do czego, wszyscy zaczynają Cię traktować jako kogoś gorszego, będzie jedynie 2-3 osoby które zaakceptują Twój wybór. 

Ale szpital to jeszcze nic. Przychodzi czas gdy wychodzisz. Nagle wszyscy roszczą sobie prawa do tego żeby krytykować Cię bez względu na to jak blisko jesteście. Ja np. zostałam nazwana ''zasraną , wygodną matką'' przez daleką sąsiadkę z którą jestem jedynie na ''dzień dobry''... Co oprócz obrażania? Traktowanie przedmiotowe, jak np zaproponowanie mężowi (przy was), żeby was namówił na karmienie w zamian za pierścionek. Śmieszne nie? No powiem że nie bardzo. Ja osobiście poczułam się dziwnie.... Kto był taki mądry? Pani doktor, osoba która powinna zrozumieć a nie palnąć coś tak durnego.
Czy mnie to ruszyło? Nie. Bo wiecie co ? Trzeba mieć twardą dupę. Dupę o którą się wszystko odbije, nie wpływając na nas. Inni mogą rzucać w nas pomidorami, a my powinnyśmy iść dalej z podniesioną głową, ponieważ to nasze życie i nasz wybór. 

Na dziś to tyle. Pamiętajcie, by zawsze być wiernym swoim postanowieniom. Uszczęśliwiając świat, możemy sprawić że sami będziemy nieszczęśliwi. A nieszczęśliwy rodzic to nieszczęśliwe dziecko. Dlatego wybierajcie co dla was jest najważniejsze.

*Tekst ten nie powstał by zachęcać do karmienia mlekiem modyfikowanym. Mleko matki jest najbardziej wartościowym pokarmem, dlatego warto spróbować karmić naturalnie. 
Docenić życie #1

Docenić życie #1


Bardzo często narzekamy, a ja głównie..Rzadko kiedy możecie usłyszeć ''ja to mam fajnie'', raczej wymieniam rzeczy które sprawiają że mam pod górkę. Patrzyłam na siebie pod kątem moich znajomych, dlatego też widziałam rzeczy i możliwości które mają oni, a ja nie. Zazdrościłam im tego że mogą zachowywać się jeszcze nieodpowiedzialnie, nie muszą martwić się o jutro, bo w razie czego i tak są na utrzymaniu rodziców oraz że największym problemem może być ''nie mam się w co ubrać jutro''.

To trwa już ponad dwa lata, ponad 730 dni wiecznego niezadowolenia... To zmienia człowieka w mendę. Tak w mendę. Stajesz się wredną osóbką, kochającą robić na złość, którą denerwują wszyscy a w szczególności Ci co mają niby ''łatwo''. 

Jednak w końcu powiedziałam ''DOSYĆ''. Staram się mniej narzekać i wiecie co? Przestałam mieć tematy do rozmów. Wyszło na to, że ja naprawdę głównie narzekałam. Dziwię się że ktokolwiek do mnie pisał. Potrafiłam znaleźć mnóstwo minusów, natomiast plusy w swoim życiu były jak tęcza po burzy czyli raz na jakiś czas. Do tego znów stałam się niepewna, tak bardzo, że wstyd mi na podwórku zrobić zdjęcie czegoś co w danej chwili mi się podoba, bo boję się że ktoś mnie wyśmieje. Głupie nie?...nawet bardzo.. Nawet nie wiecie ile razy oglądnęłam się zanim zrobiłam to zdjęcie



Post udostępniony przez Paulina (@morelowan)


Docenić życie będzie teraz cyklem postów, które będą moją osobistą walką sama ze sobą. Mam nadzieję, że mi się uda pokonać głupie urojenia, podejrzenia i słabości, oraz to że stanę się osobą za jaką mnie większość ma i skończę z udawaniem w życiu.

P.S. Dziś trochę dennie, ale musiałam to z siebie w końcu wyrzucić 😉

Smutna prawda o studiach

Smutna prawda o studiach



Jak zniszczyć sobie życie? Ot bardzo prosto, wystarczy podchodzić do niego olewająco. Proste nie? A wiecie jak jest fajnie na początku? Gorzej gdy po pewnym czasie obudzisz się już nie z ręką w nocniku ale po uszy w gównie. Wtedy przychodzi kryzys, za który wszyscy są winni, ale nie Ty. Bo jak Ty możesz być winna, że nie masz na jakiś temat bladego pojęcia. To wszystko to wina wykładowców i uczelni. No bo po co pozwalają ściągać, przecież wiedzą że robią Ci krzywdę. No wiedzą, nawet ich to pewnie bawi jak studenci ściągają. A wiecie dlaczego oni mają to gdzieś? Bo oni mają już pracę, wiedzę, a studenciaki nie. Tylko studenciaki tak na to nie patrzą, bo nic się nie ucząc zdają większość egzaminów, ba nawet na 5! A jak się trafi jakiś wymagający profesor to olaboga jaki on nie dobry, taki złamas, kawał ch...i w ogóle na stos z nim. Nie ma co robić w domu, nikt go nie lubi, wiec wymyśla coraz to trudniejsze egzaminy, które rozdaje z głupim uśmieszkiem już wyobrażając sobie ile osób przyjdzie na poprawkę, warunek a potem na awans, a przy odrobinie szczęścia może dzięki niemu ktoś wyleci z uczelni...

Dlaczego w ogóle o tym piszę? 

Bo właśnie ja jestem w takiej sytuacji. W pierwszym semestrze byłam ambitna, uczyłam się na każdy egzamin, starałam się pisać jak najlepsze prace projektowe, ale jakoś tak wyżej niż 4 nie miałam z egzaminów, 5 zdarzała się jedna. Za to osoby które się nie uczyły, miały mnóstwo 4 i 5, 3 dostawały jak ściągę mieli zbyt krótką.  No to po co ja się będę starać? Od następnego semestru moje przygotowania do egzaminu coraz mniej miały wspólnego z nauką, a coraz więcej ze zrzynaniem. Wtedy byłam taka dumna z tego, bo jestem taka sprytna i w ogóle. Ale wiecie co? Nie czułam satysfakcji. Doszło do tego że średnią z 3,55 w pierwszym semestrze  wyciągałam na 4,17-4,5, mimo to nie cieszyło mnie to. Wiedziałam że jakbym nie używała ''pomocy naukowych'' , to nie było by tak cacy. Ale to było takie ''wiem ale nic z tym nie zrobię''. Teraz przyszedł czas praktyk, szpital jak to szpital, to co tam robiłam miało tyle wspólnego z moimi studiami co kot z aportowaniem, ale przyszły praktyki w poradni. Wiecie co? Nigdy nie wstydziłam się tak jak tam. Niby moja opiekunka mówiła że to nie moja wina, tylko wina mojej uczelni, bo mam mnóstwo dziwnych zapychaczy jak przedmiot o wynalazkach, a przedmiotów typowo zawodowych jak na lekarstwo. Ale ja wiedziałam swoje. Wiedziałam że niektóre rzeczy były. W bardzo okrojonej formie ale były. Na pytanie o dwie choroby, jak powstają opowiedziałam tylko o jednej. Tamtej drugiej nie było na zajęciach, ale pisałam o niej pracę projektową, ale ta była napisana na ''odwal się'' więc nic już na ten temat nie pamiętałam.



Czy da się coś z tym zrobić?

Oczywiście że się da. Ja jak tylko skończę praktyki i zacznę prawdziwe wakacje, to wyjmę notatki z zawodowych przedmiotów i nadrobię zaległości. Innego wyjścia nie ma. Nie chcę już drugi raz wstydzić się tak bardzo jak wtedy.

P.S. Piszę o tym nie po to by się pożalić, jak mi jest źle, ale piszę to by ostrzec wszystkich którzy zaczynają studia od października oraz po to by przestrzec tych co podchodzą tak jak ja podchodziłam do tematu sesja.

A wy? Zdaliście sobie kiedyś sprawę, że nic co łatwo przyszło nic nam nie da? Podzielcie się w komentarzach 😉
Zombie być

Zombie być


Słysząc nieraz od dziadków, że dziś wszyscy tylko gapią się w telefony, bawiło mnie to. Uważałam ,że może i faktycznie niektórzy mają z tym problem, ale to na pewno tylko mały procent. A już na pewno nie uważałam że ten problem może dotyczyć mnie. No bo do czego używam smartfona? Do komunikowania się i czasami pooglądania jakiś pierdół. Tylko to czasami okazało się zajmuje mi jednak bardzo dużo czasu. Po sprawdzeniu wyszło mi nawet 3 godziny dziennie! Wiecie ile to jest?! To 1/4 dnia gapienia się w ekran telefonu! Ile można zrobić w tym czasie! 



Kiedy to do mnie doszło?
Siedziałam z dzieckiem w przychodni i obserwowałam ludzi. 99% rodziców z dziećmi siedzi z telefonem. Tu nie czepiam się włączenia bajki dziecku by to spokojnie czekało na swoją kolej ,sama mojemu muszę odpalić ''Smoka Edzia'' , bo on jest z tych co nie ma czasu i zaraz wychodzi, nie ważne czy ze mną czy nie byleby sobie iść z tego nudnego pomieszczenia. Bardziej rzuciło mi się w oczy dwie matki z dziećmi na ok 12 lat. Instagram i Facebook rządził, niby przyszły razem a jednak każda była w swoim świecie. 

Niestety prawda jest taka , że nie potrafimy spędzać ze sobą czasu..

No co nie jest tak? Kiedy ostatnio byłeś/byłaś u znajomych lub ci byli u Ciebie i nikt z was nie wyjął komórki by wejść na Facebooka? Albo po 5 minutach nie zaczął nagrywać relacji bo ''heloł jestem taki fajny, zobaczcie jak ludzie mnie kochają, jak potrafimy się bawić''?
No właśnie...
Teraz zabrzmię jak stara babka ale tęsknie za czasami dzieciństwa, gdy nikt nie miał telefonu, albo go miał ale jak szedł do znajomych to służył on tylko do tego by zadzwonić po mamę by ta nas od nich odebrała. Jakoś wtedy potrafiliśmy ze sobą rozmawiać , bawić się, a nagle gdy dostaliśmy telefon + dostęp do Internetu- odwaliło nam. Nagle ważne stały się memy, filmiki na Youtube, zdjęcia na Instagrama i oczywiście to ile osób nas na nim obserwuje i daje serduszka...
Trochę to żałosne, no nie?

Bardzo fajnie problem ten pokazuje ta kampania, jest tak celna, że już bardziej się nie da. Może i jest śmieszna ale jak zastanowimy się nad tym głębiej to wcale nie jest śmieszne. Zresztą zobaczcie sami.




A wy co uważacie? Ten film to przesada, czy może jednak faktycznie pokazuje ogłupienie dzisiejszej społeczności?  Podzielcie się opiniami w komentarzach.
Na dzisiaj to tyle, trzymajcie się 😙

Copyright © 2014 By żyć po swojemu , Blogger